To właśnie tam wyruszam. A przepraszam, wyruszamy-bo jest nas ok.25 osób. Polska,Kanada,Australia,Meksyk, Szwajcaria,Dania,Niemcy,Anglia i Izrael. Niezła mieszanka-będzie ciekawie. Dlaczego wymieniłem Polskę na 1.miejscu? Dowiecie się niebawem😅
Przed nami ok.6 godzin wspinaczki. I to takimi oto ścieżkami…
Po drodze widziałem kilka jaszczurek, ale niestety żadnych węży 😑 Jestem z tego powodu strasznie zasmucony… No ale widocznie nie było tego w cenie😂 zapłaciliśmy po 150Q-czyli jakieś 20€.
A więc tak-nie będę sciemniał-cała drogę szedłem jako drugi. Ale to tylko dlatego, że nasz przewodnik szedł pierwszy, więc nie mogłem go wyprzedzić. Zaraz za mną Jakob. A więc jak widzicie Polska prowadzi. W połowie drogi wyprzedził mnie koleś z Anglii ale wymiękł po 20 minutach. Ha, i znowu prowadzę. Widoki przepiękne-zobaczcie sami…
Na szczycie wszyscy mnie pytali skąd jestem i który to już mój szczyt bo tak darłem do przodu😊 A to mój pierwszy-ale nie ostatni,oj nie 😁😀😊☺😅
Wyjechaliśmy koło 9.00
Na miejscu byliśmy po 16.00 Na miejscu, nie ma szczycie. Czyli na wysokości ok.3700mnpm. Tu rozbijamy obóz i rozpalamy ognisko bo niebawem się ściemnia.
Nasi przewodnicy (a jest ich trzech) rozpalają ognisko żeby zagotować wodę. Mamy zupki chińskie. Potem gorąca czekolada i pianki marshmallow. Oczywiście głośnik, muza i… i Fiesta😁
W nocy wulkan nie daje o sobie zapomnieć. Co 20 min. wydobywa się z niego głośny ryk i leci lawa. Ale nie taka płynna-masa kamieni rozgrzanych do czerwoności leci kilkadziesiąt metrów w górę i spływa po zboczu rozwalając sie na mniejsze kawałki. Niestety na filmie tego nie widac-za ciemno bylo😑 Nawet nie mam słów by opisać to co widzę. To trzeba po prostu zobaczyc😆
Kładę się spać. W namiocie jest ze mną Jakob,Natalia i Kate (z Australii) Jest przeraźliwie zimno-mam na sobie 2 pary skarpetek,spodnie,2 t-shirty i bluzę z kapturem,no i oczywiście czapkę. Wbijam się do spiworu-a tu nadal zimno.
Paweł-już słyszę Twoje myśli: “Ziomal,masz 2 panienki w namiocie-mam nadzieję,że spełniłeś swoją powinność jak Cię uczyłem” Zapewne tak pomyslałeś😁
Ledwo usnąłem a tu przewodnik nas budzi. Jest 3.30 w nocy. Mamy pół godziny i ruszamy na szczyt. 300m drogi pokonujemy w 80 minut. Czuję się jak na Saharze-bo wszedzie tylko piasek, czarny piasek. Idzie sie koszmarnie. Bardzo łatwo się poślizgnąć i spaść, masakra. Do tego zimno jak na Syberii-były tylko 2 stopnie na plusie. Ale docieramy na szczyt. Wiatr pizga, że głowę chce urwać. Popatrzcie😊
nawet były z nami 3 psy😂
Za to wschód słońca przepiękny…
Tego się nie da opisać-to trzeba przeżyć 😆
Posiedzieliśmy tam 30 min. i w drogę powrotną. Powrót do obozu zajął nam pół godziny-dosłownie ślizgaliśmy się na piasku. Niektórzy skakali. Robiliśmy 2 metrowe skoki-to było niesamowite😉 Byłem tak zmarznięty, że szczęka to mi latała-a w głowie miałem tylko jedną myśl. I tą myślą nie było palące się ognisko-tylko to, że mam w plecaku 2 czekoladowe krążki, które kupiłem w fabryce czekolady tydzień temu😅 Oj,smakowała jak prawdziwa ambrozja…
W obozie gorąca kawa, potem zwijanie namiotów i spowrotem na dół. Droga powrotna zajęła nam nieco ponad 3h. W miarę szybko-bo bieglismy😊 mój plecak ważył 30-40% mniej więc dobrze się zbiegało😅
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Miałem takie zakwasy, że tego się nie da opisać. Dlatego gdy zobaczyłem ten oto widok, wiedziałem, że to już koniec tej męczarni. Asfalt-cywilizacja😁
P.S. Współczuję tym, którzy szli za mną,bardzo im współczuje… dlaczego? Na szczycie zjadłem 6 jajek na twardo😊 oj jak ja im współczuje 😂😂😂 Bo nawet jeśli pierwszą falę dało się zatrzymać, to jak się domyślacie druga wracała silniejsza😊 Ok,to tyle o niemiłych sytuacjach-na dole macie filmiki (mam nadzieję, że pójdą) jak Fuego dawał czadu…☺ Miłego oglądania.